Post Dąbrowskiej: Tydzień 2
/
Pora na kolejne podsumowanie nie kosmetyczne a z zakresu odżywiania. Wciąż w to nie wierząc wytrzymałam kolejny tydzień na poście dr. Dąbrowskiej. Czy było łatwo, co mnie "ratowało" i nowe zdrowe odkrycia żywieniowe, na które kiedyś nawet bym nie spojrzała. O tym właśnie w dzisiejszym wpisie :)
Tydzień pierwszy z mojego postu opisywałam Wam bardzo szczegółowo z podziałem na każdy dzień, jest to najważniejszy tydzień gdzie organizm przechodzi szok (a mój to już w szczególności). Kolejne już myślę, że podsumuję ogólnie, co się działo itp.
Przy najmniejszym wysiłku, lub częstych szybkich skłonach pojawiały mi się zawroty głowy, mroczki przed oczami. Takie soki pod ręką były dla mnie wtedy prawdziwym ratunkiem!
Kawa, oj kawa na poście dozwolona jest z cykorii, na próżno szukałam w sklepach, bo nigdzie nie znalazłam takiej, której skład byłby 100% cykoria. Czy jest dobra? Smakuje troszkę jak kawa zbożowa bez mleka i cukru oczywiście. Nie sięgam po nią często ale czasem do towarzystwa gdy pada pytanie "napijemy się kawy?" nie pobudza, nie działa na mnie w żaden sposób ale można się napić.
Soki to kolejny produkt, który do mnie dotarł. Z racji, że moja dieta nie była w żaden sposób planowana nie miałam zrobionego zakwasu buraczanego, wybór więc padł na soki z kiszonych buraków, warzyw a także na osłodę marchewkowo-jabłkowy. Soki są naprawdę dobre w smaku i oczywiście składem jak najbardziej dozwolone 😊
Czarna sól to zdecydowane odkrycie kulinarne roku! Sól o bardzo specyficznym zapachu - pachnie jajkami! Gdy soliłam sałatkę mąż z drugiego pokoju pytał czy robię jajka (których oczywiście jeść mi nie wolno). Sałatki nabrały smaku, a i jest zbawienna w oszukaniu samego siebie w pewnym posiłku.
A mam na myśli "jajecznicę" z kalafiora czyli kalafiornicę.
Kalafior troszkę podgotowany, pokrojony smażony na suchej patelni z dodatkiem curry, kurkumy i czarnej soli - taadam nasza oszukana jajecznica gotowa! Jak w smaku? Ja przesoliłam - poniósł mnie aromat nowej soli, ale gdyby nie to jest naprawdę okej na poście zwłaszcza.
Ten drugi tydzień minął mi spokojnie, pomału przyzwyczaiłam się do diety i jej restrykcyjnych zasad, choć wciąż nie wierzyłam, że mi się udaje podołać i szukałam nowych smaków. Cały tydzień czułam się dobrze ale gdy przyszedł weekend i czas intensywnej pracy moja głowa nie wytrzymywała i po prostu pękała z bólu. Na szczęście powstrzymałam się od tabletek i udało mi się to jakoś przetrwać.
Podsumowanie:
Koniec tygodnia drugiego... Wielkie wow, że podołałam a teraz pora wkroczyć w kolejny trzeci już tydzień - gdy to przetrwam będę już w połowie!
Tydzień pierwszy z mojego postu opisywałam Wam bardzo szczegółowo z podziałem na każdy dzień, jest to najważniejszy tydzień gdzie organizm przechodzi szok (a mój to już w szczególności). Kolejne już myślę, że podsumuję ogólnie, co się działo itp.
Słabości
W pierwszych dniach drugiego tygodnia panowały upały a ja mocno postanowiłam, że odstawiam "podróże" do miasta autem i jak tylko i gdzie mogę będę chodzić pieszo. Postanowienie wcieliłam w życie i odczuwałam często słabości, w biegu załatwień a potem w sklepie nosząc ciężki koszyk mało brakło bym zesłabła co było po mnie ewidentnie widać. Ratowały mnie więc jednodniowe soki sprzedawane w sklepach np. grejpfrutowy, jabłkowo-miętowy oczywiście wszystko przed zakupem sprawdzałam by skład był w 100% dozwolony na moim poście.Przy najmniejszym wysiłku, lub częstych szybkich skłonach pojawiały mi się zawroty głowy, mroczki przed oczami. Takie soki pod ręką były dla mnie wtedy prawdziwym ratunkiem!
Zamówienie z biogo i "oszukane" posiłki
Jeszcze pierwszego dnia mojego postu zamówiłam kilka rzeczy spożywczych, które ze względu na dni wolne miały do mnie długą drogę ale w końcu trafiły!Kawa, oj kawa na poście dozwolona jest z cykorii, na próżno szukałam w sklepach, bo nigdzie nie znalazłam takiej, której skład byłby 100% cykoria. Czy jest dobra? Smakuje troszkę jak kawa zbożowa bez mleka i cukru oczywiście. Nie sięgam po nią często ale czasem do towarzystwa gdy pada pytanie "napijemy się kawy?" nie pobudza, nie działa na mnie w żaden sposób ale można się napić.
Soki to kolejny produkt, który do mnie dotarł. Z racji, że moja dieta nie była w żaden sposób planowana nie miałam zrobionego zakwasu buraczanego, wybór więc padł na soki z kiszonych buraków, warzyw a także na osłodę marchewkowo-jabłkowy. Soki są naprawdę dobre w smaku i oczywiście składem jak najbardziej dozwolone 😊
Czarna sól to zdecydowane odkrycie kulinarne roku! Sól o bardzo specyficznym zapachu - pachnie jajkami! Gdy soliłam sałatkę mąż z drugiego pokoju pytał czy robię jajka (których oczywiście jeść mi nie wolno). Sałatki nabrały smaku, a i jest zbawienna w oszukaniu samego siebie w pewnym posiłku.
A mam na myśli "jajecznicę" z kalafiora czyli kalafiornicę.
Kalafior troszkę podgotowany, pokrojony smażony na suchej patelni z dodatkiem curry, kurkumy i czarnej soli - taadam nasza oszukana jajecznica gotowa! Jak w smaku? Ja przesoliłam - poniósł mnie aromat nowej soli, ale gdyby nie to jest naprawdę okej na poście zwłaszcza.
Ten drugi tydzień minął mi spokojnie, pomału przyzwyczaiłam się do diety i jej restrykcyjnych zasad, choć wciąż nie wierzyłam, że mi się udaje podołać i szukałam nowych smaków. Cały tydzień czułam się dobrze ale gdy przyszedł weekend i czas intensywnej pracy moja głowa nie wytrzymywała i po prostu pękała z bólu. Na szczęście powstrzymałam się od tabletek i udało mi się to jakoś przetrwać.
Podsumowanie:
- Waga wciąż delikatnie leci w dół a także obwody ciała, które zaczynają być widoczne. Po dwóch tygodniach postu dąbrowskiej miałam ok. -7 kg. Dawało to naprawdę niesamowitego kopa do dalszej motywacji.
- Również po tych dwóch tygodniach można było zauważyć, że stan cery się lekko poprawia, nie jest już taka problematyczna z masą niedoskonałości. No tak brak kawy, alkoholu i słodyczy przez dwa tygodnie daje efekt.
- Zapomniałam napisać tego w podsumowaniu pierwszego tygodnia lecz od samego początku dużo lepiej śpię! Nie męczę się z zasypianiem a dokładnie wierceniem się z boku na bok czekając "kiedy zasnę". Po prostu kładłam się a czując poduszkę i zamykając oczy po prostu odpływałam całkowicie :)
- Otwieram się na nowe smaki warzywne, a to co jem potrafi mi dać uczucie sytości, tak więc nie głoduje się w żadnym przypadku.
- Dzień zaczynam i to już nie z przymusu właśnie wodą z cytryną i sokiem z kiszonych buraków - dokładnie tak jak możecie zauważyć na zdjęciu :)
Koniec tygodnia drugiego... Wielkie wow, że podołałam a teraz pora wkroczyć w kolejny trzeci już tydzień - gdy to przetrwam będę już w połowie!
