Post Dąbrowskiej: Tydzień 3
/
Kolejny tydzień już za mną, szczerze to troszkę wciąż nie wierze w to, że mi się udało i udaje wciąż żyć w zgodzie z tymi surowymi zasadami bez złamania. Ten tydzień jednak był dla mnie i mojego postu wyjątkowo kryzysowy. Jeśli jesteście ciekawi dlaczego to zachęcam do czytania!
Kolejny dzień minął mi w pracy a raczej się ciągnął. Czułam się źle, słabo, cały czas odczuwałam bóle menstruacyjne więc jak mogłam ratowałam się ziołowymi herbatkami - podczas okresu zwłaszcza uwielbiam mięte. W godzinach popołudniowych było mi coraz zimniej, mimo, że na zewnątrz było ok 26 stopni. Ja wprost zamarzałam ratując się na zapleczu owijaniem w duży gruby koc, pijąc ciągle gorące napoje, pod koniec zmiany również wyskoczyła mi gorączka.
Wrzucam co jest pod ręką ale zazwyczaj to:
Pięknie miksujemy na gładkie smoothie i możemy się cieszyć smakiem zdrowego pożywienia!
Taki koktajl można zrobić nawet dzień wcześniej jeśli wiemy, że kolejny dzień będzie zabiegany a przed wypiciem wystarczy pomieszać czy wstrząsnąć butelką 👍
Chciałam tak naprawdę jeść wszystko to co niedozwolone, a straciłam jakiekolwiek już chęci do "mojego jedzenia" przez ten tydzień zauważyłam, że jadłam gdy już naprawdę musiałam i zdecydowanie mniej niż początkowo - może i nawet za mało?
Przeszło mi nawet przez myśl zakończenie i wychodzenie już z tej diety - ale efekty były coraz bardziej widoczne.. więc brnę w tym i się nie poddaję!
Na weekend zrobiłam coś by oszukać siebie, że jem to co mąż a mianowicie papryki faszerowane! Oczywiście mężowi musiałam wyładować mięsem a sobie przyrządziłam z warzywami: cebulką, marchewką, cukinią, szpinakiem. Czy było to to samo? Oczywiście, że nie, ale było to dobre, na ciepło i sycące, o zdjęciu całkowicie zapomniałam bo był to mój obiad do pudełka i do pracy.
Śniadaniowe sałatki każdego dnia wpadły w rutynę. W tym tygodniu z racji lenistwa i tej ogólnej niechęci znalazłam idealną opcję na szybki posiłek - u mnie zazwyczaj to była kolacja. Bez zbytniego kombinowania czyli surowa papryka czerwona i ogórki kiszone w słupki, czasem dodatkowo rzodkiewka a kończyłam to często kilkoma cząstkami grejpfruta - takie smaki :)
Połowa więc za mną i dałam rady nawet przy miesiączce i wszelkich z nią związanych trudnościach a czy wytrwam kolejne tyle.. a później specyficzne wychodzenie z diety bez niemiłych niespodzianek. Zobaczymy ale pisząc dla Was mam wielką motywację.
Dziękuję również za ogromne wsparcie w komentarzach pod ostatnim podsumowaniem bo daje mi to kopa by dbać o siebie i swoją sylwetkę każdego dnia ❤😘
Byle do kolejnego podsumowania :)
Zły początek
Zaczęłam nowy tydzień z okresem o poranku... To już jest samo w sobie lekkie wykończenie i po prostu lekkie zepsucie humoru, zresztą nie muszę tłumaczyć kobietom, jak się czasem potrafimy czuć w te dni. Na poście jednak odczuwałam wszystko dużo gorzej. Zgodnie z zaleceniami dla tej diety raczej nie powinno się zażywać tabletek przeciwbólowych, więc się zastosowałam. Pierwszy dzień na szczęście miałam wolne, pozwoliłam sobie na odpoczynek a raczej zdychanie w łóżku.Kolejny dzień minął mi w pracy a raczej się ciągnął. Czułam się źle, słabo, cały czas odczuwałam bóle menstruacyjne więc jak mogłam ratowałam się ziołowymi herbatkami - podczas okresu zwłaszcza uwielbiam mięte. W godzinach popołudniowych było mi coraz zimniej, mimo, że na zewnątrz było ok 26 stopni. Ja wprost zamarzałam ratując się na zapleczu owijaniem w duży gruby koc, pijąc ciągle gorące napoje, pod koniec zmiany również wyskoczyła mi gorączka.
Koktajl na dobry dzień
Jeśli śledzicie mnie na insta mogliście zauważyć zielony koktajl, który wrzuciłam w tym tygodniu. W pierwszych dniach postu próbowałam robić jakieś przepisowe napoje i były tak niedobre, że skutecznie mnie zniechęciły. Seler jest tym warzywem, który zawsze uważałam, że nie nadaje się ot tak do jedzenia i to jeszcze na surowo, jak w to jest w zaleceniach do mojej diety! Sporządziłam więc swój koktajl, który mi smakuje, jest zdrowy a także pożywny więc może zastąpić mały posiłek.Wrzucam co jest pod ręką ale zazwyczaj to:
- seler naciowy 2-3 łodygi,
- szpinak (ja używam mrożonego w kostkach) 2 kostki
- jabłko średniej wielkości
- pół kiwi / kilka cząstek pomarańczy
- woda 1/3 wysokości wszystkich składników
Pięknie miksujemy na gładkie smoothie i możemy się cieszyć smakiem zdrowego pożywienia!
Taki koktajl można zrobić nawet dzień wcześniej jeśli wiemy, że kolejny dzień będzie zabiegany a przed wypiciem wystarczy pomieszać czy wstrząsnąć butelką 👍
Kryzys
W tym całym tygodniu miałam wiecznie ochotę na mięso - po prostu potrzebowałam go niemiłosiernie i nie odczuwałam tak tego przez dwa minione już tygodnie! Może moje podejście było by troszkę inne gdyby nie było go w moim otoczeniu.. a tego nie mogłam wyeliminować. Mój mąż je cały czas normalnie więc każdego dnia robię mu kanapki do pracy a to z "mięsiwem" a to z szynką, pieczenią. Gotowanie obiadów również było dla mnie wyzwaniem bo zawsze składał się on mięsa. Powstrzymywałam się jak mogłam by przypadkiem i odruchowo nie oblizać łyżki.Chciałam tak naprawdę jeść wszystko to co niedozwolone, a straciłam jakiekolwiek już chęci do "mojego jedzenia" przez ten tydzień zauważyłam, że jadłam gdy już naprawdę musiałam i zdecydowanie mniej niż początkowo - może i nawet za mało?
Przeszło mi nawet przez myśl zakończenie i wychodzenie już z tej diety - ale efekty były coraz bardziej widoczne.. więc brnę w tym i się nie poddaję!
Na weekend zrobiłam coś by oszukać siebie, że jem to co mąż a mianowicie papryki faszerowane! Oczywiście mężowi musiałam wyładować mięsem a sobie przyrządziłam z warzywami: cebulką, marchewką, cukinią, szpinakiem. Czy było to to samo? Oczywiście, że nie, ale było to dobre, na ciepło i sycące, o zdjęciu całkowicie zapomniałam bo był to mój obiad do pudełka i do pracy.
Śniadaniowe sałatki każdego dnia wpadły w rutynę. W tym tygodniu z racji lenistwa i tej ogólnej niechęci znalazłam idealną opcję na szybki posiłek - u mnie zazwyczaj to była kolacja. Bez zbytniego kombinowania czyli surowa papryka czerwona i ogórki kiszone w słupki, czasem dodatkowo rzodkiewka a kończyłam to często kilkoma cząstkami grejpfruta - takie smaki :)
Małe podsumowanie
- Kończąc trzeci tydzień - połowę postu dr. Dąbrowskiej - czyli równe 21 dni (potencjalnie z 42 bo nabieram wiary w siebie i wytrwanie) jest mnie mniej o ok. 8kg (przy okresie waga stała w miejscu i nie spadała gwałtownie)
- Czuję się dobrze, w końcu lekko, nie mam już problemów z trawieniem i balonem zamiast brzucha po posiłku.
- Pomału mam już dość sałatek, które jadam ostatnio... najszybsza opcja na śniadanie i najbezpieczniejsza zgodna z zasadami postu wprawiła mnie w monotonię.
- Nie zwracam jednak u siebie uwagi na jakieś takie "wyleczenia" i kryzysy ozdrowieńcze, niektórzy podczas postu mówią o dolegliwościach z przed wielu lat - ja nie potrafię stwierdzić tego u mnie, owszem miałam zawsze problemy z gardłem i teraz mnie bolało jednak czy to dzięki diecie czy może ogólny stan na zmieniającą się pogodę? Niektórzy potrafią zwrócić uwagę na pojawiające się i leczące siniaki sprzed iluś lat - no to ja mam wiecznie posiniaczone nogi :D
Połowa więc za mną i dałam rady nawet przy miesiączce i wszelkich z nią związanych trudnościach a czy wytrwam kolejne tyle.. a później specyficzne wychodzenie z diety bez niemiłych niespodzianek. Zobaczymy ale pisząc dla Was mam wielką motywację.
Dziękuję również za ogromne wsparcie w komentarzach pod ostatnim podsumowaniem bo daje mi to kopa by dbać o siebie i swoją sylwetkę każdego dnia ❤😘
Byle do kolejnego podsumowania :)
